Na dworze już panował półmrok, Beata jednak musiała wracać do domu.
Zwykle zostawała cały tydzień w karczmie, w której pracowała i odwiedzała
dom w wolny dzień. Było to bezpieczne i
dobre rozwiązanie. W tym tygodniu dzień w dzień musiała wracać do domu, do
matki. Twierdziła, ze czuje się gorzej, że umiera i co dzień powtarzała „to już
dziś umrę, nie chce umierać w samotności”. Jednak nie umierała kobieta, która
całe życie miała końskie zdrowie nie zemrze od tak bo się gorzej czuje. Beata
była wściekła na matkę, że ta zmusza ją do wędrowania po mieście o zmierzchu.
Nie była jedyną jej córką, miała siostry, ale one miały już rodziny i nie były
tak jak ona współczujące, wrażliwe i empatyczne. To też stara matka została pod
opieką tej córki, której nie udało się powiedzieć „Nie!”. W myślach przeklinała
na matkę, co za różnica czy jest na noc czy nie? W końcu matka jak tak
śmiertelny okres może umrzeć w dzień gdy Beata będzie w pracy. Nie była jednak
taka jak siostry i nie umiała powiedzieć tego co myśli nagłos. Była zbyt
wrażliwa, zbyt miękka, zbyt uczynna i dobra, zbyt wszystko by jakoś się
postawić.
Już od czterech dni udawało się jej dotrzeć do domu bezpiecznie, bez
większych zaczepek ze strony innych. Coraz lepiej znała wszystkie stuknięcia i
skrzypnięcia nocnego miasta. Wiedziała, gdzie należy zwolnić, gdzie
przyspieszyć kroku, czuła się coraz pewniej w drodze. Jeszcze kilka razy i
będzie całkiem pewna, że nic jej nie grozi.
- Ej, maleńka! Gdzie ci tak spieszono – usłyszała za sobą lekko pijany
głos mężczyzny. Nie odpowiedziała i przyspieszyła kroku. Zawsze to działo, gdy
znikała z oczu pijanemu, ten dawał sobie spokój. Tym razem jednak to nie
podziałało, mężczyzna zaczął za nią iść. Gdy zoriętowała się, że idzie za nią
zerwała się do biegu, było jednak za późno. Mężczyzna był zbyt blisko złapał ja
za kaptur szarpnięcie wyprowadziło dziewczynę z równowagi i wprost w jego ręce.
Kasztanowe, długie gęste włosy się rozwiały.
- Ej, Jonasz
ta dziewucha jest ładna ho zobacz – krzyknął do otyłego spoconego i zapoconego
kumpla, który wolnym krokiem człapał w ich stronę. Dziewczyna się szarpała
jednak nie miała szans napastnik w przeciwieństwie do swojego kolegi nie był
grubaskiem w kiepskiej kondycji. Jedną ręką trzymał dziewczynę w żelaznym
uścisku, by nie uciekła, a drugą folgował sobie po jej ciele. – to gdzie się
tak spieszyłaś pannico? – zaczął gadać bardziej do siebie niż do niej, podobało
mu się ciało młodej i zadbanej dziewczyny – mmmm…… ładna jesteś. Taka ładna
musi mieć kochasia jakiegoś. Do niego tak pędziłaś? Zapewne. Ale wiesz ja mam
dla ciebie coś o wiele lepszego i większego, zobaczysz, bo jesteś taka śliczna.
Beata zaciskała mocno oczy i odwracała twarz od twarzy napastnika,
śmierdziało mu z gęby cebulą, winem i starą kapustą. Wiedziała, że powinna się
szarpać ale uścisk mężczyzny sprawiał jej ból i nie mogła się ruszyć, strach
paraliżował jej głos. Była bezradna. Mężczyzna poczynał sobie coraz bardziej,
włożył łapę w dekolt sukienki i szarpną mocno. Delikatny materiał nie stawiał
wiele oporu - ho ho takich cudeniek nie
powinnaś ukrywać – mężczyzna wyszczerzył się w uśmiechu i zaczął dotykać z
większym żarem młode jędrne piersi. Dziewczyna straciła wiarę w to, że całe
zdarzenie zakończy się na kilku siniakach.
Zaciągnął dziewczynę w bardziej ustronne miejsce. Ciemny zaułek między
budynkami był do tego idealny.
Dopisywało im szczęście wśród sterty śmieci leżał stary, zniszczony
siennik i nie spał na nim, żaden bezdomny. Mężczyzna zagwizdał – ale fart –
skwitował i uśmiechnął się i rzucił dziewczynę na starte śmieci. zadarł jej
sukienkę do góry rozłożył nogi dziewczyny mimo oporu nie sprawiło mu to
problemu i wszedł w nią gwałtownie i brutalnie. Beata zawyła rozpaczliwie z
bólu, gwałciciela sprowokowało to tylko jeszcze bardziej. Zaśmiał się i
powiedział szyderczo - nie wiedziałam,
że mam tak dużego przepraszam.
Odzyskawszy
głos dziewczyna nabrała powietrze w płuca by móc krzyczeć i wołać o pomoc.
Oprawca widząc zamiar dziewczyny zasłonił jej usta i złapał za gardło, zaczął
ją dusić, najpierw jedną ręką potem obiema, gdy dziewczyna na powrót straciła
głos – wolę ciche i milczące dziewuszki – powiedział z przekąsem w głosie. –
krzyki rozkoszy ściągają niepotrzebnych gapiów, a tego byśmy nie chcieli.
Twarz dziewczyny poczerwieniała i była wykrzywiona w grymasie bólu,
wstydu, upokorzenia i braku nadziei. Marzyła by stracić przytomność, a
najlepiej umrzeć, miała już tego dość. Gwałcicielowi się to podobało, grymas
nieszczęścia i bólu dziewczyny pobudzał go bardziej. Zacisnął uścisk mocniej dziewczyna zemdlała, a
on skończył w niej.
Wstał
zadowolony z siebie i chciał już ogarnąć się i odejść, zostawiając dziewczynę
nieprzytomną, już jej nie potrzebował, wziął co chciał. Wtem zobaczył, że jest
umazany krwią wściekł się i zaczął kopać dziewczynę na oślep – ty kurwo, ty
kurwo ujebałaś mi spodnie, pierdolona kurwa.
- Co ty
robisz, Jorek. Zabijesz ją – za plecami usłyszał głos otyłego kumpla
- ona już
nie żyje – wysapał Jorek
-więc
bardziej jej nie zabijesz, daj spokój i chodź zanim ktoś nas usłyszy i zauważy.
Jorek głośno
odetchnął i przyznał racje koledze na pożegnanie jeszcze kopnął dziewczynę tak
mocno, że biedaczka stoczyła się z siennika i odzyskała przytomność.
Zaczęła jęczeć jęczała coraz głośniej instynkt przetrwania był
silniejszy od upokorzenia, wstydu i poczuciu ogólnej beznadziejności. Ból był
przeokropny ledwo oddychała, w ogóle nie mogła się ruszyć i krzyczeć, a mimo to
walczyła. Czuła, że ma połamane żebra i złamaną rękę mimo to próbował się
wyczołgać z zaułku. Dławiła się krwią ale próbowała krzyczeć jak najgłośniej.
Nie wiedziała dlaczego ale chciała przeżyć. Widziała ludzi przechodzących i
wiedziała, że oni też ją widzą. Przechodzili obok odwracali się lub patrzyli z
niekrytą radością, że nie są na jej miejscu. Pewien dobrze ubrany jegomość
spojrzał się jej prosto w oczy i uśmiechnął tajemniczo. Było w nim coś dziwnego
spojrzał jako jedyny prosto w jej oczy i patrzył bez obrzydzenia. Zajrzał w
głąb duszy, przeciął ją spojrzeniem, a ona jego zakrwawione usta wykrzywiły jej
się w uśmiechu i straciła przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz