miejsce na jakiś fajny cytat, szukanie w toku =)
~~ Ankieta ~~
(brak)

poniedziałek, 8 stycznia 2018

część I - Śmierć.

Na dworze już panował półmrok, Beata jednak musiała wracać do domu. Zwykle zostawała cały tydzień w karczmie, w której pracowała i odwiedzała dom  w wolny dzień. Było to bezpieczne i dobre rozwiązanie. W tym tygodniu dzień w dzień musiała wracać do domu, do matki. Twierdziła, ze czuje się gorzej, że umiera i co dzień powtarzała „to już dziś umrę, nie chce umierać w samotności”. Jednak nie umierała kobieta, która całe życie miała końskie zdrowie nie zemrze od tak bo się gorzej czuje. Beata była wściekła na matkę, że ta zmusza ją do wędrowania po mieście o zmierzchu. Nie była jedyną jej córką, miała siostry, ale one miały już rodziny i nie były tak jak ona współczujące, wrażliwe i empatyczne. To też stara matka została pod opieką tej córki, której nie udało się powiedzieć „Nie!”. W myślach przeklinała na matkę, co za różnica czy jest na noc czy nie? W końcu matka jak tak śmiertelny okres może umrzeć w dzień gdy Beata będzie w pracy. Nie była jednak taka jak siostry i nie umiała powiedzieć tego co myśli nagłos. Była zbyt wrażliwa, zbyt miękka, zbyt uczynna i dobra, zbyt wszystko by jakoś się postawić.
Już od czterech dni udawało się jej dotrzeć do domu bezpiecznie, bez większych zaczepek ze strony innych. Coraz lepiej znała wszystkie stuknięcia i skrzypnięcia nocnego miasta. Wiedziała, gdzie należy zwolnić, gdzie przyspieszyć kroku, czuła się coraz pewniej w drodze. Jeszcze kilka razy i będzie całkiem pewna, że nic jej nie grozi.
- Ej, maleńka! Gdzie ci tak spieszono – usłyszała za sobą lekko pijany głos mężczyzny. Nie odpowiedziała i przyspieszyła kroku. Zawsze to działo, gdy znikała z oczu pijanemu, ten dawał sobie spokój. Tym razem jednak to nie podziałało, mężczyzna zaczął za nią iść. Gdy zoriętowała się, że idzie za nią zerwała się do biegu, było jednak za późno. Mężczyzna był zbyt blisko złapał ja za kaptur szarpnięcie wyprowadziło dziewczynę z równowagi i wprost w jego ręce. Kasztanowe, długie gęste włosy się rozwiały.
- Ej, Jonasz ta dziewucha jest ładna ho zobacz – krzyknął do otyłego spoconego i zapoconego kumpla, który wolnym krokiem człapał w ich stronę. Dziewczyna się szarpała jednak nie miała szans napastnik w przeciwieństwie do swojego kolegi nie był grubaskiem w kiepskiej kondycji. Jedną ręką trzymał dziewczynę w żelaznym uścisku, by nie uciekła, a drugą folgował sobie po jej ciele. – to gdzie się tak spieszyłaś pannico? – zaczął gadać bardziej do siebie niż do niej, podobało mu się ciało młodej i zadbanej dziewczyny – mmmm…… ładna jesteś. Taka ładna musi mieć kochasia jakiegoś. Do niego tak pędziłaś? Zapewne. Ale wiesz ja mam dla ciebie coś o wiele lepszego i większego, zobaczysz, bo jesteś taka śliczna.
Beata zaciskała mocno oczy i odwracała twarz od twarzy napastnika, śmierdziało mu z gęby cebulą, winem i starą kapustą. Wiedziała, że powinna się szarpać ale uścisk mężczyzny sprawiał jej ból i nie mogła się ruszyć, strach paraliżował jej głos. Była bezradna. Mężczyzna poczynał sobie coraz bardziej, włożył łapę w dekolt sukienki i szarpną mocno. Delikatny materiał nie stawiał wiele oporu  - ho ho takich cudeniek nie powinnaś ukrywać – mężczyzna wyszczerzył się w uśmiechu i zaczął dotykać z większym żarem młode jędrne piersi. Dziewczyna straciła wiarę w to, że całe zdarzenie zakończy się na kilku siniakach.  Zaciągnął dziewczynę w bardziej ustronne miejsce. Ciemny zaułek między budynkami był do tego idealny.  Dopisywało im szczęście wśród sterty śmieci leżał stary, zniszczony siennik i nie spał na nim, żaden bezdomny. Mężczyzna zagwizdał – ale fart – skwitował i uśmiechnął się i rzucił dziewczynę na starte śmieci. zadarł jej sukienkę do góry rozłożył nogi dziewczyny mimo oporu nie sprawiło mu to problemu i wszedł w nią gwałtownie i brutalnie. Beata zawyła rozpaczliwie z bólu, gwałciciela sprowokowało to tylko jeszcze bardziej. Zaśmiał się i powiedział szyderczo  - nie wiedziałam, że mam tak dużego przepraszam.
Odzyskawszy głos dziewczyna nabrała powietrze w płuca by móc krzyczeć i wołać o pomoc. Oprawca widząc zamiar dziewczyny zasłonił jej usta i złapał za gardło, zaczął ją dusić, najpierw jedną ręką potem obiema, gdy dziewczyna na powrót straciła głos – wolę ciche i milczące dziewuszki – powiedział z przekąsem w głosie. – krzyki rozkoszy ściągają niepotrzebnych gapiów, a tego byśmy nie chcieli.
Twarz dziewczyny poczerwieniała i była wykrzywiona w grymasie bólu, wstydu, upokorzenia i braku nadziei. Marzyła by stracić przytomność, a najlepiej umrzeć, miała już tego dość. Gwałcicielowi się to podobało, grymas nieszczęścia i bólu dziewczyny pobudzał go bardziej.  Zacisnął uścisk mocniej dziewczyna zemdlała, a on skończył w niej.
Wstał zadowolony z siebie i chciał już ogarnąć się i odejść, zostawiając dziewczynę nieprzytomną, już jej nie potrzebował, wziął co chciał. Wtem zobaczył, że jest umazany krwią wściekł się i zaczął kopać dziewczynę na oślep – ty kurwo, ty kurwo ujebałaś mi spodnie, pierdolona kurwa.
- Co ty robisz, Jorek. Zabijesz ją – za plecami usłyszał głos otyłego kumpla
- ona już nie żyje – wysapał Jorek
-więc bardziej jej nie zabijesz, daj spokój i chodź zanim ktoś nas usłyszy i zauważy.
Jorek głośno odetchnął i przyznał racje koledze na pożegnanie jeszcze kopnął dziewczynę tak mocno, że biedaczka stoczyła się z siennika i odzyskała przytomność.  
Zaczęła jęczeć jęczała coraz głośniej instynkt przetrwania był silniejszy od upokorzenia, wstydu i poczuciu ogólnej beznadziejności. Ból był przeokropny ledwo oddychała, w ogóle nie mogła się ruszyć i krzyczeć, a mimo to walczyła. Czuła, że ma połamane żebra i złamaną rękę mimo to próbował się wyczołgać z zaułku. Dławiła się krwią ale próbowała krzyczeć jak najgłośniej. Nie wiedziała dlaczego ale chciała przeżyć. Widziała ludzi przechodzących i wiedziała, że oni też ją widzą. Przechodzili obok odwracali się lub patrzyli z niekrytą radością, że nie są na jej miejscu. Pewien dobrze ubrany jegomość spojrzał się jej prosto w oczy i uśmiechnął tajemniczo. Było w nim coś dziwnego spojrzał jako jedyny prosto w jej oczy i patrzył bez obrzydzenia. Zajrzał w głąb duszy, przeciął ją spojrzeniem, a ona jego zakrwawione usta wykrzywiły jej się w uśmiechu i straciła przytomność. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz