Staruszka krzątała
się przy piecu gdy usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi frontowych.
- to ty Anno,
jesteś dużo za wcześnie jak chcesz to możesz mi pomóc. – zawołała do gościa.
- to nie Anna
– odpowiedział głos z sieni
Od dawna
staruszka nie słyszała tego głosu, przez ułamek sekundy nie mogła skojarzyć do
kogo może on należeć. – Beata! -
krzyknęła uradowana i wyszła na spotkanie niosąc pełną tace kapuśniaczków, gdy
staruszka zobaczyła gościa była pewna, ze to jej najmłodsza córka Beata. Zmieniła
przez ten rok, który się nie widziały. Ubrana była w czarno-fioletową skromną
choć nie ubogą suknię. Materiał był bez wątpienia dobrej jakości, poza tym odcień
fioletu wskazywał na naprawdę wysoką cenę.
- Nie jestem Beatą - powiedziała młoda
dziewczyna w wejściu. Staruszka odstawiła talerz z potrawą i machnęła ręką.
– No tak,
tak teraz jesteś wielką panią, handlarka na targu co u niej kupuje mięso, mi
mówiła, ze widziała cię z tym szlachcicem, kupcem czy kim jest ten Leteg czy
jak on się tam zwie. Zresztą nie ważne, tak ci jego sakiewka w głowie
zawróciła, że o starej matce na rok zapomniałaś. Mogłaś powiedzieć, że nic ci
nie jest. Zwłaszcza, że nazajutrz twojego zniknięcia mówiło się o dziewce
karczemnej, którą ktoś zgwałcił i zabił na śmierć. Byłam pewna, ze to ty
podobno wyglądała jak ty, tak mówili, że to ty. Chorą matkę na takie rzeczy
narażać, biedna dziewczyna jej ciało zniknęło z ulicy podobno zabrali ją ciii
nekromaty. Ty w najlepsze gdzieś świecie się szlajałaś i po roku prawie do
miasta wróciłaś, wiem bo mi na targu powiedzieli tak, a oni wiedzą wszystko co
się w mieście dzieje.
- nekromanci,
a ów szlachcic jak go określiłaś nazywa się Lederg. Nie wyglądasz na chorą – Odezwała
się w końcu dziewczyna.
- no tak panienka
z wyższych sfer umie te wszystkie trudne słowa nie bądź taka przemądrzała gdyby
nie ja nie było by cię na świecie. –
upomniała dziewczynę staruszka i kontynuowała dalej swój wywód. – Nie mam
szansy wyglądać na chorą zostawiłaś mnie i porzuciłaś. Jesteś zwykłą ulicznicą, skazałaś mnie na śmierć
swoim zachowaniem, musiałam sobie radzić bez słowa zniknęłaś kiedy najbardziej
cię potrzebowałam, wiedziałam, że tak się zachowasz. Zostawisz opuścisz starą
matkę gdy nadarzy się pierwszy lepszy gach co pomacha sakiewką pełną monet. Zawsze byłaś leniwa i miałaś fart w życiu do
niczego się nigdy nie nadawałaś. Ale nie mogłam cię wyrzucić bo jesteś moją
córką. Staruszka wyraźnie się podburzyła. Dziewczyna w
progu miała już dość nieustannego ględzenia kobiety, dość się już nasłuchała
- Zamilcz! - Krzyknęła
dziewczyna – Nie jestem Beatą ona zginęła tej nocy co zabili tą karczemną
dziewczynę, to byłam ja. Teraz nazywam
się Vindicare należę do Umbry po tym jak mnie uratował Lederg, uznał mnie za
dość silną by mnie uratować.
- Dziecko co
ty gadasz? Oszalałaś czy co? – podeszła staruszka do córki i objęła jej twarz
dłońmi
Dziewczyna się
szeroko uśmiechnęła - szalona to byłam jak wierzyłam ci, że nic nie osiągnę - po czym roześmiała się głośno a staruszka
osunęła się na ziemię czując ból w podbrzuszu
Vindicare dała
krok nad kobietą i podeszła do stołu, - Przyciskaj
ranę dokładnie to dłużej pożyjesz - powiedziała
spokojnie i zaczęła jeść bułeczkę z kapustą.
Staruszka czołgała
się po ziemi i krzyczała po pomoc.
- Nikt cię
nie uszłyszy, przecież wiesz o tym, nie marnuj sił bez sensu. Myślę, że będę
tęsknić za tymi kapuśniaczkami, szkoda, że nigdy nie chciałaś ich zrobić
specjalnie dla mnie, są przepyszne. – Staruszka wpatrywała się w córkę z
przerażeniem i niedowierzaniem - pomóż
mi jęknęła
- to było by
bez sensu, nie uważasz – odpowiedziała spokojnie bez zbędnych emocji- pomagałam
ci tak długo a ty nie okazywałaś wdzięczności, poza tym myślę, że dasz sobie
radę sama jak widzę beze mnie ozdrowiałaś
Ranna kobieta
nie przestawała krzyczeć i błagać o pomoc.
Vinica westchnęła
– irytujesz mnie, mam cię już naprawdę dość. Daj mi choć raz w życiu nacieszyć
się kapuśniaczkami w spokoju, zwłaszcza, że będą one ostatnie jakie zjem tak
dobre- złapała kobietę za włosy i podcięła jej gardło. Staruszka jeszcze kilka
razy rozpaczliwie zadławiła się krwią i padła w kałuży krwi. Morderczyni
spokojnie usiadła spróbowała jeszcze kilku rarytasów ze stołu, zapakowała
kapuśniaczki i wyszła omijając kałużę krwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz